Ta ostatnia niedziela...
![]() Przy ciepłych promieniach jesiennego słońca weszli Czech Ivo Minar oraz Argentyńczyk Sergio Roitman. Młody reprezentant naszych południowych sąsiadów odbudowuje swoją formę sprzed kilku lat i do finału przedzierał się przez eliminacje. Było to jego ósme spotkanie w turnieju. Jego rywal, fan ciężkiego brzmienia i niedoszły muzyk rozegrał tak naprawdę dwa i pół meczu (w drugiej rundzie miał wolny los z powodu wycofania się Ascione, a w półfinale zagrał tylko półtora seta z Volandrim), więc był to jego czwarty pojedynek. Z ciekawostek należy dodać, że Argentyńczyk sam projektuje koszulki, w których gra. Mają one kojarzyć się widzom z jego ojczyzną i ją promować. Pierwszy set zaczął się bardzo dobrze dla Minara. Wygrał on gema przy swoim podaniu, a najszybsza jego piłka mknęła z prędkością 220 km/h (według urządzeń pomiarowych) i to przy drugim serwisie. Czech serwował jeszcze mocniej niż wcześniej, a gema zakończył asem. Drugiego gema Roitman także zakończył asem, a po chwili przełamał serwis rywala, mimo, iż ten serwował z prędkością 221 km/h! Argentyńczyk prezentował bardzo mocne uderzenia z głębi kortu i znakomity backhand. Zmęczonego Minara zaczęła zawodzić jego najsilniejsza broń - serwis. Popełnił on też więcej błędów i po 33 minutach uległ 2:6. Drugi set zaczął się znakomicie dla Roitmana, gdyż Sergio już w pierwszym gemie przełamał serwis przeciwnika. Minarowi nie udawał się pierwszy serwis, brakowało mu dokładności. Argentyńczyk szybko odskoczył na 4:1 i wydawało się, że już jest po meczu. Być może tenisistom przeszkadzało też ostre, oślepiające słońce, które ogrzewało licznie zgromadzonych kibiców. W szóstym gemie jednak zaszło ono za chmurę, a wraz ze zmianą pogody zmieniło się oblicze meczu. Ivo niespodziewanie przełamał serwis Argentyńczyka po najpiękniejszej i najdłuższej wymianie tego finału. Podczas niej na dłuższą chwilę trybuny zamarły w milczeniu obserwując znakomitą grę obu tenisistów. Po zdobyciu punktu przez Minara rozległa się istna burza braw. Obaj zawodnicy na nią w pełni zasłużyli. Czech odżył, ze stanu 1:4 doprowadził wynik meczu na 4:4. Wydawało się, że zaraz dojdzie do pierwszego w historii naszego turnieju trzeciego seta finałowego, jednak Minar przegrał gema przy własnym podaniu. Znamienną akcją był zepsuty wolej Czecha, kiedy miał Roitmana na przysłowiowym widelcu. Teraz to Argentyńczyk był w lepszej sytuacji, jednak nie poradził sobie ze stresem i nie wykorzystał czterech matchballi przy swoim podaniu. Był to najdłuższy gem tego spotkania, rozstrzygnięty w grze na przewagi. Stan meczu - 5:5. W jedenastym gemie Roitman po raz kolejny przełamuje serwis Czecha, a przy swoim podaniu przy stanie 40:15 wykorzystuje pierwszego matchballa, po niecelnym returnie Minara. Po raz ostatni usłyszeliśmy słynne "gem, set and match". Po półtorej godziny gry na tablicy widniał rezultat 6:2, 7:5. Po spotkaniu odbyła się uroczystość wręczenia nagród i podziękowania wszystkim, którzy przyczynili się do organizacji tego turnieju (sędziom, chłopcom do podawania piłek, hostessom, opiekunom kortów, wolontariuszom oraz sponsorom). Puchary i kwiaty finalistom wręczyli prezes banku PEKAO SA Jan Krzysztof Bielecki oraz prezydent Szczecina Piotr Krzystek. Obaj tenisiści podziękowali widzom i zapowiedzieli swój udział w przyszłorocznym turnieju. Zatem do zobaczenia za rok. własne relacjďż˝ dodaďż˝: Koniu |
|