Gavia wypunktowała Sokoła w hicie kolejki
W meczu na szczycie regionalnej okręgówki grupy południowej lepsza okazała się być miejscowa AP Gavia Choszczno, która ograła nie tak dawnego wicelidera tabeli Sokoła Pyrzyce. 3 punkty w takim meczu oznaczają, że miejscowi zdołali odskoczyć w tabeli od pyrzyczan już na 4 punkty, a od czwartego Wichra Przelewice nawet na 7. MLKS ma co prawda jeden mecz rozegrany mniej, ale w dotychczas rozegranych stracił już 4 oczka, natomiast piłkarze z Choszczna ani jednego.
Mecz od mocnego uderzenia rozpoczęli podopieczni grającego trenera Piotra Kaczyńskiego. Wymiana kilku krótkich podań, strzał Marcina Młodojewskiego i bramka. Daniel Gan w tej sytuacji nie miał nic do powiedzenia. W 11. minucie spotkania powinno być 0:2. Rzut wolny wykonywał Kaczyński. Futbolówka trafiła na głowę Kamila Malinowskiego, ale ten uderzył obok bramki.
Gospodarze obudzili się dopiero po 21. minutach zawodów. Wtedy to groźną okazję zmarnował Marcin Ćwiek. Najpierw źle się ustawił, a gdy wreszcie przyjął piłkę to jego uderzenie zostało zablokowane przez pyrzyczan. Jednak jak rzecze powiedzenie 'co się odwlecze to nie uciecze'. 25. minuta i 1:1. Na strzał w sytuacji wydawałoby się zupełnie nie groźnej zdecydował się Paweł Lewandowski a Krystian Piwiński odprowadził piłkę wzrokiem. W 35. minucie kontuzji doznał Piotr Kaczyński, który zmuszony był opuścić plac gry. Właściwie od tego momentu inicjatywę zaczęli przejmować miejscowi. Dziewięć minut później piłkę głową z linii bramkowej wybił Malinowski, a mogło być już 2:1. Na 4. minuty przed przerwą ponownie dobrej okazji nie wykorzystali choszczeńscy piłkarze. Po zmianie stron obraz gry nie uległ poprawie. To Gavia była zespołem, który zdawał się kierować boiskowymi wydarzeniami. Swoją przewagę udokumentowali w 54. minucie spotkania. Trzeba jednak przyznać, że gola sprokurowali sami pyrzyczanie. Błąd obrońców wykorzystał ponownie Lewandowski i praktycznie leżąc na trawie uderzył na tyle precyzyjnie, że bramkarz gości nie miał nic do powiedzenia. W 68. minucie powinno być 2:2. 'Klepka' Sokoła, podanie Ireneusza Dubika do niepilnowanego Damiana Panasiuka, ten przyjął piłkę, ale uderzył tuż na bramką Gana. Ostatnie słowo należało już do miejscowej Gavii. O tyle, o ile na trzy minuty przed końcem hitowego widowiska gola ze spalonego zdobył jeden z napastników gospodarzy, o tyle już minutę później było 3:1. Egzekutorem okazał się być wpuszczony kilka chwil wcześniej, powracający ze Stali Lipiany Maciej Bokun. Po końcowym gwizdku arbitra gospodarze odtańczyli na środku płyty 'Małego walczyka'. Trzeba przyznać, że zwycięstwo jak najbardziej zasłużone, ale czy będzie oznaczać awans do wyższej klasy? Czas pokaże.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|