Gorąca atmosfera bez happy endu
Spójnia Stargard Szczeciński była bardzo bliska wygrania po raz drugi w tym sezonie z siedemnastokrotnym Mistrzem Polski Śląskiem Wrocław. Biało-bordowi co prawda przegrali 71:75, ale stoczyli zażarty bój z wyżej notowanym rywalem. Świadczą o tym liczby: dwanaście razy zmieniało się prowadzenie, jedenaście razy był remis a najwyższą siedmiopunktową przewagę 'Wojskowi' uzyskali tuż przed końcową syreną.
Wrocławianie wygrali dzięki większemu opanowaniu w końcówce i skutecznym rzutom wolnym. Pechowcem po stronie Stargardzian został Adam Parzych, który w decydujących momentach spotkania wziął na swoje barki odpowiedzialność. Niestety nie trafił ani razu oraz 'zaliczył' kluczową stratę.
Do Stargardu Szczecińskiego za swoimi ulubieńcami dotarli sympatycy WKS-u, ale jak później się okazało nie byli się w stanie przebić przez doping miejscowego klubu kibica. W szeregach gospodarzy po raz kolejny zabrakło Bartłomiejów Szczepaniaka i Wróblewskiego, natomiast Śląsk zagrał osłabiony brakiem Pawła Kikowskiego. Debitu w Spójni nie zaliczył także nowo pozyskany Filip Dylik, który przesiedział całe zawody na ławce rezerwowych.
W pierwszej kwarcie Spójnia bardzo agresywnie broniła się, co przynosiło efekt. Żadna drużyna nie potrafiła odskoczyć na więcej niż cztery punkty. Pierwsze dziesięć minut zakończyło się wynikiem remisowym 14:14. Połowę punktów dla biało-bordowych zdobył Tomasz Stępień. W drugiej kwarcie minimalnie lepszy był Śląsk, który prowadził do przerwy trzema punktami. Efektownym wsadem w ostatniej akcji pierwszej połowy popisał się Łukasz Ratajczak a najskuteczniejszym zawodnikiem w tej części gry został rzucający obrońca Wojskowych Marcin Flieger, który z siedmioma punktami. Początek trzeciej kwarty był bardzo nerwowy, gdy Spójnia na cztery minuty przed jej końcem objęła prowadzenie, na hali zapanowało istne szaleństwo. Niemal każdy dopingował biało-bordowych, którzy wygrali tą kwartę 18:12. Kolejne sześć punktów do swojego dorobku dorzucił Tomasz Stępień, mając na swoim koncie po trzech ćwiartkach 16 oczek. W czwartej kwarcie Spójnia niestety nie dała rady się obronić. Zgasł rozgrywający dobre zawody Stępień. Jedyny przebłysk zanotował na 102 sekundy przed końcową syreną, niwelując przewagę gości do jednego oczka. W ostatnich kilkudziesięciu sekundach głównym aktorem spektaklu był Adam Parzych, który najpierw sfaulował w akcji rzutowej Ochońkę, potem stracił piłkę, następnie dał się zablokować przy próbie rzutu za trzy punkty, odzyskał piłkę i ponownie nie trafił tym razem spod kosza. Goście w tym czasie skutecznie cztery razy wykonywali rzuty wolne (Ochońko i Flieger) oraz z półdystansu trafił Marcin Flieger, dzięki czemu wyszli na największe w tym meczu siedmiopunktowe prowadzenie. Stratę rzutem zza lini 6,75m próbował ponownie zmniejszyć Parzych, ale pech chciał, że zrobił to ponownie niecelnie. Ostatecznie Stargardzianie po rzucie wolnym Trepki i dobitce Pabiana przegrali tylko czterema punktami. Mimo porażki, Spójnia zagrała rewelacyjny mecz, z taką grą powinna walczyć o dostanie się do play-off w sezonie 2012/13. Spójnia Stargard Szczeciński - Śląsk Wrocław 71:75 (14:14, 20:23, 18:12, 19:26) Spójnia: Stępień 18, Michalski 12, Ratajczak 11, Parzych 9, Pabian 8, Grudziński 6, Trepka 5, Soczewski 2, Kasprzak 0 Śląsk: Flieger 16, Ochońko 14, Mroczek-Truskowski 13, Hyży 12, Diduszko 12, Sulima 3, N. Kulon 3, Bochenkiewicz 2, Prostak 0, Gabiński 0.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne / Arwey
relacjďż˝ dodaďż˝: pszczolek |
|