Minimalna porażka
PGE Turów gromił w pierwszej kwarcie Kotwicę 25:9. Kołobrzeżanie nie załamali się jednak, a w Zgorzelcu zapachniało nawet niespodzianką. Tej, mimo że w barwach Kotwicy pięciu graczy kończyło mecz z dwucyfrową zdobyczą punktową, ostatecznie jednak nie było. Drużyna PGE Turowa wygrała 76:74. Otwarcie sezonu było dla kibiców w Zgorzelcu okazałe, ale tylko w pierwszej kwarcie. Wówczas koszykarzom PGE Turowa wychodziło niemal wszystko, zarówno w obronie jak i w ataku. Najlepszym na to dowodem było prowadzenie gospodarzy w połowie kwarty otwierającej mecz 12:0. Kotwica piewsze punkty zdobyła dopiero w piątej minucie spotkania po rzucie Odeda Brandweina z dystansu.
Takim samym wyczynem w dalszej części pierwszej odsłony popisał się Jessie Sapp. Było to jednak niewiele w porównaniu do rozpędzonych zgorzelczan, którzy pierwszą część meczu wygrali ostatecznie 25:9. W barwach wicemistrzów Polski brylowali Amerykanie. John Edwards w ciągu 10 minut zdobył 8 punktów i miał 3 zbiórki. Tyle samo punktów zapisał na swoim koncie David Jackson i miał od kolegi z drużyny jedną zbiórkę więcej.
Nie mający nic do stracenia goście z Kołobrzegu konsekwentnie grali szybką koszykówkę. Zespół trenera Tomasza Mrożka zaczął wykorzystywać błędy przeciwnika i systematycznie odrabiać straty. Przykładowo tuż przed przerwą kołobrzeżanie wymusili na przeciwniku błąd przy wyprowadzaniu piłki, a w kolejnej akcji tuż przed końcem drugiej kwarty z dystansu trafił Reginald Holmes i Kotwica przegrywała już tylko 32:39. Jeszcze ciekawiej zrobiło się w trzeciej kwarcie. Goście bowiem konsekwentnie wybijali przeciwnika z rytmu i odrabiali straty. W 24. min po akcji Odeda Brandweina był remis 41:41, a kilka chwil później przyjezdni po punktach Łukasza Diduszko wyszli na prowadzenie 46:45. W 27. min zgorzelczanie przegrywali jeszcze 53:54 po akcji Reginalda Holmsa, ale później odzyskali prowadzenie i mimo napiętej sytuacji nie oddali go do końca meczu.
�r�d�o: plk.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: Bengoro |
|