Derby pełne emocji
Takiego scenariusza meczu derbowego pomiędzy Gwardią Koszalin a Kotwicą Kołobrzeg można było się spodziewać. O końcowym zwycięstwie rywalizujących drużyn zadecydowała jedna akcja.
Mimo olbrzymiej determinacji w zespole gospodarzy, trzy punkty pojechały do Kołobrzegu. Bramkę na wagę wygranej dla Kotwicy w 67 minucie zdobył Maciej Ropiejko. Licznie zgromadzona na trybunach stadionu przy ulicy Fałata publiczność obejrzała ciekawe zawody. Spotkanie szczególnie mocno mogło się podobać miłośnikom piłkarskiej taktyki, bowiem obaj szkoleniowcy przywiązali do niej tego dnia olbrzymią wagę. Brakowało otwartej gry, obie drużyny czekały na ruch przeciwnika, próbując wykorzystać nadarzające się okazje do wyprowadzenia szybkich kontr. W przeciwieństwie do ostatnich derbowych meczów pomiędzy Gwardią a Kotwicą, tym razem to koszalinianie byli stroną przeważającą.
Kołobrzeżanie ustawieni na 30-40 metrze od własnej bramki liczyli na szybkość i boiskowe cwaniactwo szeroko ustawionych Łukasza Cebulskiego i Piotra Dziuby oraz strzelecki instynkt Macieja Ropiejki.
Szkoleniowiec gości Wojciech Polakowski szybko zmuszony został do zmiany tych taktycznych założeń, bowiem pierwszy z wymienionych już po kilkunastu minutach opuścił murawę z powodu kontuzji. W jego miejsce pojawił się Patryk Skórecki. W pierwszych czterdziestu pięciu minutach oba zespoły oddały łącznie dwa celne strzały. W dwunastej minucie na bramkę Mateusza Strusia mocno uderzył Damian Więckowski. Po chwili z drugiej strony boiska do interwencji zmuszony został również Mateusz Szafrański. Końcowe fragmenty tej części należały do gospodarzy. Olbrzymie zagrożenie pod kołobrzeską bramką stworzyły dośrodkowania miejscowych graczy. Najpierw po zagraniu Kazadiego- Leonowicza piłka minimalnie minęła światło bramki. Chwilę później wyczyn kolegi z zespołu powtórzył Łukasz Jarosiewicz. Tym razem Kotwicę od straty gola uratowała poprzeczka. Tuż po przerwie trener Wojciech Megier desygnował na murawę Damiana Miętka oraz wracającego po zawieszeniu do gry Pawła Nowackiego. Także goście zdecydowali się na odważniejszą grę i zgromadzeni na trybunach kibice obejrzeli w drugiej części ciekawsze widowisko. Duże zagrożenie w szeregach obronnych gwardzistów siał wszędobylski Maciej Ropiejko, który dwukrotnie groźnie uderzał głową na bramkę Mateusza Szafrańskiego. W 55 minucie błąd popełnił Mateusz Pakosz. Po złym zagraniu koszalińskiego defensora, przed doskonałą szansą na zdobycie gola mógł stanąć doświadczony Grzegorz Skwara. Rozgrywającego kołobrzeżan w znakomitym stylu ubiegł Khady Kazadi- Leonowicz i po chwili gorąco zrobiło się pod bramką Kotwicy. W dobrej sytuacji znalazł wprowadzony po przerwie Damian Miętek, lecz po wymanewrowaniu obrońcy, uderzył wprost w Mateusza Strusia. Sześć minut później bramce gospodarzy zagroził Honorat Stróż. Losy derbowego pojedynku rozstrzygnęły się w 67 minucie. W polu karnym gości bezpardonowo powstrzymywany był Damian Miętek. Gdy gwardziści domagali się „jedenastki”, po drugiej stronie boiska w zupełnie niegroźnej sytuacji, arbiter podyktował problematyczny rzut wolny spod linii bocznej. Po niezbyt udanym dośrodkowaniu, gwardziści wybili futbolówkę, która po chwili wróciła w pole karne pod nogi Grzegorza Skwary. Koszalińscy defensorzy sygnalizowali pozycję spaloną, lecz arbiter nie przerwał gry. Pozostawiony bez opieki doświadczony rozgrywający zagrał wzdłuż bramki, a niepilnowany Ropiejko sprytnym, technicznym strzałem umieścił piłkę w siatce. Szkoleniowiec gospodarzy natychmiast wprowadził na murawę Adriana Rutkowskiego. Gwardziści za wszelką cenę dążyli do zdobycia wyrównującego trafienia. Cała siła obronna kołobrzeskiej drużyny skomasowana została na 20-30 metrze od własnej bramki, a Wojciech Polakowski desygnował do gry „świeżego” Damiana Staniszewskiego. Najlepszy strzelec ligi już po kilku minutach pobytu na murawie znalazł się w dogodnej sytuacji, lecz dobrą interwencją popisał się Mateusz Szafrański. Koszalinianie walczyli do ostatniego gwizdka i w doliczonym czasie gry bliscy byli zdobycia wyrównującego gola. Po mocnym dograniu Wiktora Sawickiego na przedpolu bramki Strusia doszło do olbrzymiego zamieszania, lecz zarówno Łukasz Jarosiewicz, jak i Jacek Magdziński nie potrafili umieścić futbolówki w siatce.
�r�d�o: gwardia-koszalin.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: BABol |
|