Gicewicz po raz pierwszy, Gicewicz po raz drugi
W sobotnim spotkaniu rozgrywek o mistrzostwo V ligi Stal Lipiany pokonała na własnym boisku Unię Dolice 2:1. Dwie bramki dla gospodarzy w 20 i 82 minucie zdobył Marcin Gicewicz zaś honorowe trafienie dla gości z Dolic uzyskał w 81 minucie Bartosz Danicki.
Od samego początku większą ochotę i zaangażowanie można było zauważyć w szeregach Stali. Agresywna lecz przepisowa gra gospodarzy nie dawała dużo miejsca piłkarzom Unii do swobodnego rozgrywania piłki. Pierwszy kwadrans to nieśmiałe ataki obydwu drużyn. Z dystansu próbowali strzelać Tomasz Kozioł i Piotr Bodnar. Najpierw ten pierwszy próbował wolejem zaskoczyć golkipera Unii lecz wyraźnie chybił, a następnie po rzucie różnym Piotr Bodnar z ostrego kąta posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką. W 20 minucie Stal wyszła na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Pawła Płóciennika piłkę w długi róg obok bezradnego bramkarza gości posłał Marcin Gicewicz. Parę minut później rozegrał się dramat Dawida Pieczonki. Akcja jakich wiele w meczu - defensor Unii Dolice wślizgiem wybija mu piłkę spod nóg. Popularny 'Pieczona' jednak tak niefortunnie postawił stopę, że złamał nogę. Zawodnik do końca pierwszej połowy leżał za boiskiem i czekał na przyjazd karetki. W przerwie, gdy oddział ratunkowy zabierał Dawida do szpitala otrzymał owację od wszystkich obecnych na stadionie. Wróćmy jednak do wydarzeń na boisku. Najlepszą okazję do wyrównania miał Marcin Przybylski, który po podaniu jakie otrzymał za plecy defensywy dowodzonej z konieczności przez Tomasza Jurkiewicza fatalnie przestrzelił głową. Do końca pierwszej części gry wynik nie uległ już zmianie i to gospodarze, mimo braków kadrowych w tym spotkaniu, schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.
Drugą połowę piłkarze obu drużyn spokojnie, bez jakichś huralnych ataków. Wraz z upływem czasu zawodnicy jednej jak i drugiej drużyny tracili siły, tym samym robiło się więcej miejsca dla atakujących bramkę Daniela Gana gości. Próbowali raz po raz strzelać z dystansu z marnym skutkiem - strzały albo były wyłapywane przez bramkarza Stali albo też lądowały obok lub nad bramką gospodarzy. Wiele ożywienia w szeregach Unii Dolice wniosło wejście Adama Milkowskiego, który kilkakrotnie robił dużo 'wiatru' na lewej stronie pomocy. W 81 minucie Unia wyrównała. Po stracie piłki w środkowej części boiska ta szybko została zagrana prostopadle do Pawła Hawryluka, a ten posłał ją wzdłuż pola karnego, wykładając ją jak na tacy Bartoszowi Danickiemu, który nie dał szans na skuteczną interwencję Danielowi Ganowi. Jak się chwilę później okazało goście z remisu cieszyli się kilkanaście sekund bowiem zaraz po wznowieniu gry Stal ponownie wyszła na prowadzenie. Piłkę na skraju pola karnego dostał Marcin Gicewicz. Lekko wypychany obrócił się z obrońcą na plecach i huknął z półwoleja tuż przy bliższym słupku bramki strzeżonej przez Bartosza Góreckiego. Była to piękna bramka, której nie powstydziłby się nawet żaden zawodnik z ekstraklasy. W końcowych sekundach spotkania goście domagali się jeszcze rzutu karnego. Można tutaj polemizować czy był karny czy też nie, ale na pewno duży wpływ na decyzję sędziego miał upadek Mateusza Koryckiego - bardziej to przypominało casting do jakiegoś filmu akcji niż upadek po faulu. Chwilę później arbiter zakończył to spotkanie i to Stal Lipiany cieszyła się z bardzo ważnych trzech punktów, które dają oddech jeśli chodzi o utrzymanie. Po meczu doszło jeszcze do przepychanek między zawodnikami i trenerami obu zespołów lecz obyło się bez jakichkolwiek poważniejszych sankcji.
Stal Lipiany wreszcie się przełamała - strzeliła dwie bramki, grała ambitnie i do końca. Przez całe spotkanie podopieczni Macieja Zadki wyrażali większą chęć zwycięstwa. Jeśli chodzi o samą grę to nie było bez fajerwerków lecz na pewno widać poprawę w porównaniu do ostatnich spotkań. Już w środę Stalowców czeka zaległe spotkanie, trzecie z rzędu u siebie, z Masovią Maszewo. Początek tego spotkania o 18.00.
�r�d�o: stal-lipiany.futbolowo.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: nitek91 |
|