Horror w Grzędzicach
Koncertowa gra w I połowie Radovii. Zespół grał z klepki, piłka chodziła jak po sznurku, kilka dogodnych sytuacji na to by drużyna gości prowadziła co najmniej czterema bramkami do przerwy, było widać, że jest to kolektyw. Orzeł oddał być może jeden albo dwa strzały na bramkę Radovii, ale były to uderzenia zbyt słabe i anemiczne aby zaskoczyć golkipera z Radowa. Jeden ambitny zawodnik gospodarzy (kapitan) to za mało aby nawiązać równorzędną walkę.
II połowa? Najlepiej byłoby tę część spotkania pozostawić bez komentarza. Radovia na boisko wybiegła przekonana, że mecz jest już roztrzygnięty, że zaliczka 2 bramek z I pierwszej połowy jest wystarczająca a może ktoś dorzuci jednego lub dwa gole. I gdy kibice z Radowa czekali na szybko zdobytą bramkę to gospodarze przeprowadzili atak, który zakończył się bramką dla Orłów. Od tej pory mecz wyglądał tak jakby grały ze sobą dwa przeciętne zespoły 'B' klasy, długa 'laga' na napastników na tzw. aferę. Radovia oddała w II połowie jeden celny strzał, Grzędzice zwietrzyły swoją szanse na doprowadzenie do remisu i raz za razem groźnie nacierali. Ostatecznie po mizernej drugiej części meczu Radowiacy zgarnęli komplet punktów.
Dało się zauważyć rozluźnienie w drużynie gości, którzy w drugiej odsłonie myśleli już chyba o meczu lidera z vice-liderem.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Radovia1 |
|