Pozostała wiara w cud
To było brutalne zderzenie z poznańską lokomotywą. Po beznadziejnej grze Pogoń Szczecin podobnie jak w miniony piątek przegrała z Lechem Poznań 3:0. Niestety finał Pucharu Polski znacznie oddalił się od Portowców. Szczecinianie bardzo mocno zawiedli swoich fanów. Podopieczni Kazimierza Moskala momentami byli zagubieni, co więcej po drugim golu wyglądali jakby dwumecz już się skończył ich porażką. Irytować mógł Nadir Çiftçi, momentami w nadmiarze holujący piłkę. Zupełnie bezproduktywne były skrzydła, a błędów po raz kolejny nie wystrzegała się defensywa. Nie można tak grać w półfinale, jeśli marzy się o finale.
Początek meczu to spokojna gra obu drużyn. Szczecinianie mieli w pamięci porażkę z piątku i starali się grać bardzo rozważnie. Lech nie naciskał, ale szybko mógł objąć prowadzenie. W 9. minucie blisko linii końcowej piłkę próbował dośrodkować Dawid Kownacki. Futbolówka nabrała niespodziewanej rotacji i szczęśliwie dla gości otarła się o poprzeczkę. Portowcy z czasem poczynali sobie coraz śmielej. W 24. minucie ładnie przymierzył Ádám Gyurcsó. Węgier oddał podobny strzał jak w pamiętnym spotkaniu z Wisłą Kraków, jednak golkiper Lecha przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kilka minut później kąśliwie zza szesnastki strzelił Łukasz Trałka. Piłkę do boku dobrze zbił Jakub Słowik. Kolejorz rozwiązał worek z bramkami w 33. minucie. Cornel Râpă bardzo łatwo dał się oszukać Szymonowi Pawłowskiemu w polu karnym, który po udanym zwodzie strzałem w długi róg pokonał bramkarza Pogoni. Portowcy mogli odpowiedzieć błyskawicznie. Niestety Rafał Murawski przymierzył obok bramki Lecha.
Tuż po przerwie duży błąd popełniła defensywa Pogoni. Nie skorzystał z niego Szymon Pawłowski, który bez opieki pognał na bramkę szczecinian, lecz oddał za lekki i sygnalizowany strzał. Duma Pomorza grała źle. Na skrzydłach pojedynki przegrywali Spas Delev i Ádám Gyurcsó. Osamotniony Adam Frączczak nie miał żadnej klarownej sytuacji, a Nadir Çiftçi choć pokazał przyzwoitą technikę za często grał egoistycznie przez co tracił sporo piłek. W 53. minucie zrobiło się jeszcze gorzej. Lechici rozegrali aut, Szymon Pawłowski wpadł w pole karne, gdzie minął Mateusza Matrasa. Sytuację próbował ratować Jarosław Fojut, co skrzętnie wykorzystał Dawid Kownacki. Napastnik Lecha pozostawiony bez opieki tylko dołożył nogę i Szymon Pawłowski do gola dorzucił asystę. Kolejorz poczuł krew, a szczecinianie stracili wiarę. Jakub Słowik uratował swój zespół broniąc główkę Tomasza Kędziory oraz piękny strzał Darko Jevticia. W 65. minucie Lech zasłużenie trafił po raz trzeci. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego celnie główkował Lasse Nielsen. W końcówce gospodarze zwolnili tempo, ale i to nie wpłynęło na obraz gry. Pogoń dalej nie była w stanie skonstruować ciekawej akcji. Zmieniło się to dopiero w 77. minucie, jednak Kamil Drygas główkował tuż obok słupka. Duma Pomorza pozostawiła po sobie fatalny obraz gry w Poznaniu. Finał w Warszawie to marzenie i coś dla wierzących w cuda. Dopóki piłka w grze...
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: royal447 |
|